
Jak wyglądał sezon 2024/2025 w wykonaniu Korony Kielce? Od fatalnej jesieni i zmiany właściciela po świetną rundę wiosenną i eksplozję formy Adriána Dalmau. Sprawdź pełną analizę!
Gdyby ktoś w grudniu 2024 roku powiedział, że kibice Korony Kielce będą kończyć sezon z poczuciem dumy i nadziei, można by to uznać za żart. Ale piłka nożna to sport dla cierpliwych i... odpornych na nerwy.
Jesień była brutalna. Korona po rundzie jesiennej tkwiła na przedostatnim miejscu w tabeli, z dorobkiem, który bardziej przystoi drużynie walczącej o życie niż marzącej o środku stawki. Serca kibiców biły mocniej – i raczej nie z radości. Atmosfera wokół klubu gęstniała jak mgła nad Karczówką.
W tle sportowej degrengolady, w klubie rozgrywał się równie ważny mecz – ten za kulisami. Po latach zawirowań, w marcu 2025 roku Korona Kielce doczekała się zmiany właściciela. Miasto – zmęczone finansowym dźwiganiem klubu – przekazało większościowy pakiet w prywatne ręce. Nowy właściciel wszedł do gry z hasłem „czas zbudować Koronę na nowo”.
Nie obiecywał złotych gór, ale – co ważniejsze – przyszedł z planem i pokorą. Efekty? Widać było szybciej niż się spodziewano.
Wiosną drużyna odżyła. Dosłownie – i w przenośni. Przede wszystkim: Adrián Dalmau odpalił. Dziesięć bramek, w tym kilka absolutnie kluczowych, sprawiło, że hiszpański napastnik stał się symbolem wiosennego przebudzenia.
Gdyby tabela Ekstraklasy zaczynała się w lutym, Korona zakończyłaby rozgrywki na 7. miejscu. Tak, siódmym – tylko krok od grupy mistrzowskiej, która dziś już nie istnieje, ale symbolicznie nadal działa na wyobraźnię.
Gra wyglądała inaczej – więcej pressingu, więcej odwagi, więcej wiary. Na trybunach Exbud Areny też zrobiło się głośniej – frekwencja rosła z każdym meczem. A mecz z Legią? Rekordowe 14 289 widzów – żywa ściana żółto-czerwonych.
W Kielcach wiele się widziało. Spadki, powroty, dramaty i triumfy. Ale coś wiosną 2025 roku pękło – w pozytywnym sensie. Korona nie przypominała tej z jesieni. A co ważniejsze – nie przypominała też klubu z poprzednich lat: rozedrganego, niestabilnego, z problemami większymi niż boisko.
Sezon 2024/2025 kończy się na 11. miejscu, ale to nie miejsce w tabeli, tylko droga, którą przeszła drużyna, definiuje ten rok. Nowy właściciel, nowa jakość, nowa mentalność.
Czy kibice Korony mogą znów marzyć? Niech to nie będzie pytanie retoryczne. Niech to będzie plan na sezon 2025/2026.
Brak komentarzy. Bądź pierwszy!